Świadomość tego, że podróż trwa tylko niecałe 6 godzin, czyni nawet okolice Dworca Zachodniego malowniczymi.
Potem wychodzisz na ulice wytwornego Mitte i masz przed oczami elegancki budynek pięknie, swojsko pomazany niesforną brzydotą. Czerwone światła, bazgroły na ścianach i kolor roweru dopełniają harmonię.
Siwy włos nie boi się kolorów dających po oczach jak szyldy nad sklepami i klubami.
W Warszawie jest sporo rowerów, w Berlinie jest ich jednak jakoś więcej. Są w każdym zakamarku.
Jest w nim wielu artystów, takich jak Peter Broderick, który w swoim mieszkaniu, w zajmowanej tylko przez muzyków kamienicy, tworzy piękną muzykę. Do posłuchania na przykład tutaj: http://www.itstartshear.com/
Jego gry na pianinie można by słuchać cały dzień.
Peter mówi o Berlinie tak: Berlin jest świetny. Znalazłem się tutaj, bo moi najlepsi przyjaciele tu mieszkają. W Niemczech korzystam z indywidualnej artystycznej wizy. Nie marzyłem wcześniej, że zamieszkam właśnie tu, ale to doskonałe miejsce dla muzyka. Berlin jest tani, stanowi bazę moich podróży, mam tu mnóstwo przyjaciół i dzieje się tu tak wiele rzeczy, w których chcę uczestniczyć. Co nie zmienia faktu, że może kiedyś przeniosę się na wieś.
Więcej o Peterze Brodericku napiszę wkrótce tu i tam.
Warszawę i Berlin połączyło ostatnio Biennale 2012, którego kuratorem został słynny artysta Artur Żmijewski. Oto blog poświęcony temu wydarzeniu: http://www.berlinbiennale.de/blog/en/home. A pod spodem jedna z urokliwych przestrzeni związanych z BB:
Poza tym można się szwędać po targach na Prenzlauerbergu, kupować jedzenie lub się nim raczyć...
Pan od serów ma dużo kolczyków w uszach.
A na pchlim targu można kupić płytę winylową z niemiecką muzyką przeznaczoną do słuchania podczas gotowania!
Architektura jest po warszawsku eklektyczna.
Ale róż jest tu jakby w lepszym guście.
Na rzeką w okolicach Alexanderplatz wiosna przychodzi wcześniej, bo już na początku marca. Ludzie leżą na trawie i puszczają bańki mydlane.
Przy odrobinie szczęścia w galerii fotograficznej C/O: http://www.co-berlin.info/news.html?Itemid=390 można spotkać fotografa, który sportretuje cię polaroidem. A w ciastku z wróżbą zawsze znajdzie się coś pozytywnego.
Warszawiak może dla Berlina stracić głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz