poniedziałek, 27 lutego 2012

Nowojorczycy o Warszawie (English version - previous post)

Założony na Brooklynie przez Asę Horvitza zespół Point Reyes nagrał zeszłego lata debiutancką płytę w Polsce i zatytułował ją „Warszawa”. Album, którego okładkę współtworzył Wilhelm Sasnal, stanowi muzyczne odbicie wrażeń i przemyśleń, jakie słowiański kraj wywołał w Amerykanach podczas wielomiesięcznego pobytu. Płytę można przesłuchać w internecie lub kupić w wersji cyfrowej http://cakesandtapes.bandcamp.com/album/warszawa. Członkowie zespołu w taki sposób odebrali warszawską rzeczywistość i jej poszczególne aspekty:  
                                                                                 

Warszawska architektura:


Asa Horvitz (gitara, śpiew):
Wymieszana, zaskakująca, niespodziewana – ze wszystkich miejsc, w których żyłem, naprawdę najciekawsza i najwspanialsza. Gdzie indziej Złote Tarasy, Pałac Kultury i pozbawione wyrazu klocki hoteli z lat 60. mogłyby stać tak blisko od siebie? Żadne inne miasto nie zawiera w sobie traum i triumfów XX wieku w tak wyrazisty i oczywisty sposób. Mieszkanie w Warszawie oznacza potężne doświadczenie kierunku – od przeszłości do tego, co przed nami. To miasto ma swój unikalny charakter, odrębny od stereotypowych „europejskich” miast takich jak Kraków czy Praga. Jest dużo podobniejsza do Berlina lub Nowego Jorku.

Kyle Farrell (perkusja):
Przypomina mi się jazda na rowerze wzdłuż Wisły, zagapiłem się na budynki i zgubiłem drogę, tak na amen, Miałem nadzieję, że zobaczę na horyzoncie Pałac Kultury, żeby odzyskać orientację.

Dan Bindschedler (wiolonczela):
Ujmująca dychotomia: Warszawa jest jednocześnie zimna i przyjazna.




Warszawiacy:

Asa: W ciągu dnia na ulicy wszyscy są cicho i wyglądają na zdołowanych, co sprawia nieprzyjazne wrażenie. Ale kiedy zaprzyjaźniasz się z jakąś rodziną, stajesz się jej częścią, jesteś kochany i traktowany troskliwie – ciągle nam się coś takiego przytrafiało. Za każdym razem, kiedy coś w naszej podróży szwankowało, ktoś się nami niespodziewanie opiekował. Polacy bardzo mi zaimponowali tą wspaniałomyślnością, bezinteresownością i dojrzałością – o te cechy ciężko w Stanach. Amerykanie mogliby się tego od Polaków uczyć.

Kyle: Zaprzyjaźniłem się z kilkoma wspaniałymi osobami, chociaż ludzie na ulicy wydają się dość posępni.


Dan: Ciężko być tutaj urodzonym w latach 80., bo zawsze ktoś wie więcej od Ciebie. 



Warszawskie kluby:

Asa: Moje ulubione to Chłodna 25, Cafe Kulturalna i Pardon To Tu. Latem Plac Zabaw i Dolina Muminków najlepiej się sprawdzają, z czym pewnie zgodzi się większość ludzi.

Dan: Wytańczyłem się do rana kilka razy na otwartym powietrzu na Placu Zabaw. A moim ulubionym miejscem spotkań z przyjaciółmi był Plan B.



Sztuka w Warszawie:

Asa: Zachęta jest fantastyczna, CSW też miewa ciekawe ekspozycje. Najlepsze, co widziałem w Warszawie to wystawa sztuki Białoruskiej w Zachęcie, bardzo dziwna, niespodziewana i mocna. Moją wielką pasją jest też polski teatr. Podziwiałem pracę lub sam uczestniczyłem w realizacji projektów Wysockiej, Zadary, Lupy czy Warlikowskiego i były to dla mnie bardzo ważne doświadczenia.

Kyle: Nigdy nie zapomnę tej wystawy o Białorusi w Zachęcie. Potem spotkałem w pociągu matkę i córkę, które pochodziły z Białorusi i też widziały ekspozycję. Zapytałem, czy to było faktyczne odbicie sztuki z ich kraju. Odpowiedziały: „U nas sztuka nie istnieje.”




Warszawska muzyka:

Asa: Świetna! Wydawnictwo Lado ABC jest oczywiście wiodącym i rozwijającym nurtem na warszawskiej scenie, ale muzyka wychodzi daleko poza to.  Artyści tacy jak Dominik Strycharski ze swoimi eksperymentalnymi, improwizatorskimi poszukiwaniami; obok Marcin Masecki i Profesjonalizm; jednocześnie Paris Tetris; a poza tym światowej klasy scena muzyki klasycznej (Leszek Lorent grający Xenakisa Kassandrę to było mistrzostwo) – to wszystko udowadnia, że muzyka w Warszawie ma się doskonale.

Kyle: Bardzo mi się podobała Warszawska Jesień.



Co najbardziej lubisz w Warszawie, a co najmniej:

Asa: Najbardziej: ludzi. Są mili, skromni aż do przesady, doskonale wykształceni, mają otwarte umysły, są liberalni, zaskakują wyrafinowanym gustem w kwestii sztuki, teatru i muzyki. Uwielbiam dach BUW-u z ogrodem i okolice Powiśla, gdzie mieszkaliśmy. Wspaniałe jest jeżdżenie rowerami na przedmieścia latem, kiedy można bardzo szybko wydostać się z miasta do ogrodów i na pola, co w Nowym Jorku jest niemożliwe. To, co najmniej przypadło mi do gustu, to jedzenie. Przepraszam, pochodzę z Kalifornii i tam mnie potwornie rozpieszczono.

Kyle: Lubię Warszawę za bardzo wiele rzeczy. Na przykład za spacery od stacji kolejowej do naszego mieszkania na Powiślu. Nie podobały mi się za to przepisy związane z jazdą na rowerze po alkoholu…miałem złą przygodę.



W jaki sposób Warszawa może być atrakcyjna dla kogoś, kto przyjechał z Nowego Jorku, czyli najfajniejszego miasta świata?

Asa: Warszawa ma wiele przewag na Nowym Jorkiem. Po pierwsze jest cudownie tańsza, ale tylko  z tego względu nie miałbym ochoty zostawać w niej aż 9 miesięcy. To miasto ma niepowtarzalną atmosferę, daje poczucie przebywania na rozdrożu Europy. Ma bardzo silny charakter. Jest dużo spokojniejsza niż Nowy Jork. Ma też dużo przewag pod względem artystycznym czy filozoficznym. Polscy artyści ze starszego pokolenia nie są skłonni iść na kompromis dla pieniędzy. To się niestety zmienia, na przykład próby spektakli robią się krótsze, ludzie usiłują sprzedawać swoją pracę, do teatru wkracza ekonomia. Zupełnie jak w USA, gdzie aspekt finansowy doszczętnie zniszczył teatr. Mam nadzieję, ze w Polsce, zakorzenionej we wspaniałej teatralnej tradycji, do tego nie dojdzie.

Dan: Warszawa ma przyjemniej rozplanowaną, nieprzeładowaną przestrzeń, która, podobnie jak Berlin, pozwala odetchnąć. Nowy Jork jest przesycony zabudowaniami, komercją i ideologią. Kocham to miasto, ale muszę z niego często uciekać.



Czemu nazwaliście swoją płytę „Warszawa”?

Asa: Ta nazwa wydawała się oczywista: nagraliśmy płytę w Warszawie, o Warszawie i o Polsce, o patrzeniu na to miasto z bliska i na Amerykę z pięknego dystansu. 

Kyle: Bo tytuł „Houses of the Holy” był już zajęty.


Dan: Po prostu nie mogło być inaczej. 

Basista Jack Randall nie był w Polsce, ale dołączył do zespołu w USA i mówi, dlaczego chciałby przyjechać do Warszawy:

Jack: Polska jest obecna w moim życiu od zawsze. Moi pradziadkowie przyjechali do Ellis Island nazywając się Mazur. Byli emigrantami z Odessy, polskie korzenie wydają się więc oczywiste, chociaż chyba nigdy ich do końca nie odkryję, bo  prababka zostawiła na Wschodzie rodzinną biblię i swoją ulubioną gęś kiedy na stałe przeniosła się do USA. Moja starsza siostra mieszkała w Warszawie, gdzie uczyła angielskiego w latach 90. Jej polski chłopak był najwyższym człowiekiem, jakiego w życiu widziałem. Zainspirowany mroczną historią mojej rodziny, studiowałem historię byłego ZSRR i dużo czytałem o przemianach w Polsce, Solidarności itp. Poza tym „Low” jest moją ulubioną płytą Davida Bowie, więc cieszę się, że gram z Point Reyes płytę pt. „Warszawa”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz